Tuesday, May 12, 2015

Tęsknota, gorączka i skok rozwojowy

Wiek urodzeniowy: 15 tygodni 5 dni
Wiek korygowany: 7 tygodni 5 dni

Od wczoraj Francuz jest chory, ma wysoką gorączkę, więc nie może pomóc mi przy Małym Księciu. W nocy był u nas lekarz, który stwierdził jedynie, że to wirus, więc dobrze by było, żeby Francuz nosił maseczkę przy dziecku (o czym kompletnie zapomniałam! Przypomniało mi się dopiero teraz w trakcie pisania.). Francuz dostał zwolnienie z pracy aż do piątku.

Mały Książę tęskni do tatusia, wyciąga do niego rączki, patrzy i patrzy i nie rozumie, czemu tatuś go nie bierze w objęcia jak zazwyczaj i nie pozwala mu spać na swoim ramieniu?

Tatuś tęskni za Małym Księciem, kiedy ten wyciąga rączki, Francuz tłumaczy mu, że kocha, że tęskni, ale że niestety nie może do niego podejść bliżej.

A potem jest ten jeden dziwny moment. Francuz śpi, owinięty w kołdrę aż po nos, Mały Książę przysypia w swoim kokoniku, który również leży na naszym łóżku, a wszystko to pod nosem kamerki, żebym mogła ich obserwować z łazienki (prysznic) i kuchni (lunch). Widzę w kamerce, że Mały Książę trochę marudzi, ale dość szybko zasypia, więc obserwując ich od czasu do czasu na spokojnie biorę prysznic, przygotowuję jedzenie i spokojnie, po jakimś czasie, wracam do chłopaków. Mały Książę budzi się prawie natychmiast po tym jak podchodzę bliżej i na mój widok natychmiast rozciąga usta w podkówkę, wyciąga rączki "pick me, pick me". Podnoszę go, przytulam, a on wybucha rozdzierającym płaczem i skarży się i "opowiada" jak mu było źle... Uspakajanie go zajęło trochę czasu, ale potem - nie byłam w stanie go odłożyć. Każda próba odłożenia go gdziekolwiek (fotelik, huśtawka, kokonik, łóżeczko, zielone 'fatty') kończyła się natychmiastowym płaczem. I od razu rączki i łapanie mnie za bluzkę i nie i nie i nie.

Skończyło się tak, że pół popołudnia spędziłam z Małym Księciem w objęciach, ścisło przytulonym i towarzyszącym mi nawet podczas przygotowywania składników do następnego posiłku, przy pisaniu notki i przy wszystkich innych czynnościach.

Francuzowi jednak temperatura rosła, leki nie za bardzo pomagały, więc nadszedł czas na mokre ręczniki ;), a tego nie mogłam zrobić z Małym Księciem w objęciach - na szczęście mały następca tronu zrobił się bardzo, bardzo śpiący, więc delikatnie odłożyłam go do bujanego fotelika, gdzie zasnął.


Ja zajęłam się Francuzem, obkładałam go mokrymi, zimnymi ręcznikami i generalnie robiłam różne rzeczy dookoła niego. Po dwóch godzinach, maksymalnie zaskoczona, iż Mały Książę jeszcze śpi, przygotowałam się na jego pobudkę i karmienie iiiiii.... i nic.

Przez kolejne pół godziny w sumie nie wiem co robiłam, nie mogłam sobie znaleźć miejsca. Potem się poddałam, poszłam do łóżka, ułożyłam się na samym brzegu i patrząc na mojego Małego Księcia - zasnęłam. Obudziłam się po godzinie, kiedy usłyszałam kwilenie budzącego się pierworodnego :))). Skoczyłam z radości, natychmiast rzuciłam się odpinać uprząż, och, kochanie, koteczku, jakże ja się za Tobą stęskniłam! Złapałam maleństwo moje w objęcia, wycałowałam, zaskoczona, że aż tak można się stęsknić za kimś, kto przecież jest tuż obok - tylko śpi! Poza tym - czterogodzinna drzemka w ciągu dnia - to nasz pierwszy raz, jeszcze się nigdy nie zdarzyło :).

Tęsknię trochę za niektórymi momentami z "wcześniej", kiedy to po każdym posiłku Mały Książę układał mi się na klatce piersiowej i zasypiał na jakiś czas - teraz po jedzeniu śpi w takiej w pozycji w jakiej jadł i protestuje przy próbach przełożenia go na skórę :(.

Były takie dwa dni, kiedy skończył 10 tygodni wieku urodzeniowego, a 2 tygodnie wieku korygowanego - kiedy to miał okres gwałtownego wzrostu i najchętniej jadłby cały czas. Owszem, byłam wykończona - ale wspominam te dwa dni cudownie! Nawet nie opłacało mi się ubierać ;), bo Mały Książę chciał jeść non stop, więc chodziłam (chodziłam to za dużo powiedziane ;), siedziałam pasuje bardziej ;) ) tylko w wielkiej, męskiej koszuli w kratę, rozpiętej, bo nie było jej nawet kiedy zapiąć, bujałam się na Ikeowskim fotelu, który służy mi do karmienia, jadłam czekoladę i oglądałam x godzin bez przerwy Netflixa (jeden sezon Orphan Black na dzień ;) ), podczas gdy Mały Książę jadł, zmieniając tylko co jakiś czas pierś i co jakiś czas śpiąc na mnie. Byłam naprawdę bardzo, bardzo zmęczona, ale też bardzo szczęśliwa :).

Aktualnie Mały Książę przechodzi, zgodnie z aplikacją The Wonder Weeks, swój drugi skok rozwojowy.


W niedzielę rano dostałam alarm i o dziwo, Mały Książę faktycznie swój skok przechodzi :).

Kilka fotek:









I na koniec tak z totalnie innej beczki: kiedy oglądałam filmiki na YouTube April i Justina, tudzież Bubz - wydawało mi się, że z dzieckiem w domu jest na tyle ok, że da się radę ze wszystkim zdążyć. Tymczasem nie wiem - czy ja jestem źle zorganizowana czy też jeszcze nie wypracowałam sobie porządnie czasu dla siebie - ale nie daję rady zrobić niczego na swój kanał na YT! A może po prostu nie potrafię się od tego mojego Maleństwa oderwać, bo kiedy Francuz się nim zajmuje, żebym ja mogła zrobić coś swojego - to nawet wtedy kończy się to tak, że bawimy się wszyscy razem.

I na kolejny koniec ;), Sophie rządzi:


No comments:

Post a Comment