Thursday, April 30, 2015

Mały Książe na swojej własnej planecie

Mały Książę dzisiaj:

Wiek urodzeniowy: 14 tygodni
Wiek korygowany: 6 tygodni
Rozmiar ubranek: 60cm 

Ciężko jest mi śledzić rozwój mojego Małego Księcia i jego postępy - bo brakuje mi skali porównawczej, czegoś, do czego mogłabym się odwołać, sprawdzić. Kiedy wychodziliśmy ze szpitala puericultrices (pielęgniarki wyspecjalizowane w opiece nad małymi dziećmi) mówiły nam, że pewne kamienie milowe będzie osiągał szybciej, do pewnych będzie dążył dłużej niż inne dzieci. Generalnie powinnam patrzeć na wiek korygowany, a nie urodzeniowy.

Na pierwszy świadomy uśmiech czekałam jedenaście tygodni - ale zgodnie z wiekiem korygowanym Mały Książę miał wówczas dopiero 3 tygodnie. Uśmiechy pojawiają się od tego czasu coraz częściej, ale wciąż skąpo - uśmiecha się kiedy Francuz czyli Tatuś, pochyla się nad nim i mówi wprost do niego, z szerokim uśmiechem na swej francuziej twarzy; uśmiecha się kiedy ja łaskoczę go po klatce piersiowej i mówię przy tym "kuci kuci kuci" - chyba śmieszy go ten dźwięk, niekoniecznie jest to reakcja na dotyk. Uśmiecha się, kiedy Francuz go roluje - chwyta za rączki kiedy Mały Książę leży na pleckach i przewraca dość szybko z jednego boczku na drugi. Uśmiecha się też kiedy mówię do niego używając "baby voice", wiecie, takie głupiutkie dialogi ze sobą z przybraniem dziwnego tonu: "who is my big boy, who is... yes you are, yes you are!".



Czasami zaczyna uśmiech od połowy ust i dopiero potem rozciąga go na całość, a wygląda wtedy jak czaruś ;).


Kiedy wychodziliśmy ze szpitala w Cannes Mały Książę miał 5 tygodni. W tymże właśnie piątym tygodniu (a więc -3 tydzień wieku korygowanego) z łatwością przewracał się z plecków na boczki (teraz kosztuje go to zdecydowanie więcej wysiłku) - zwijał się w kulkę jak jeżyk i przewracał na boczki. Dlatego właśnie podczas wypisu z NICU przyszła się z nami spotkać psychomotricienne, która przestrzegła nas, że Mały Książę nie może absolutnie spać póki co płasko na plecach, bowiem istnieje zwiększone ryzyko, że zmieni pozycje, a nie ma jeszcze wystarczająco mocnych mięśni, żeby w razie czego się uratować (gdyby na przykład zaczął się podduszać o materac).

Szpital zaopatrzył nas w kokonik, przeszliśmy krótki kurs instrukcji jego obsługi, musieliśmy podpisać papier, że wszystkiego się nauczyliśmy - i teraz Mały Książę śpi właśnie w kokoniku. W tej chwili (14 tydzień) mamy już drugi rozmiar, bo z pierwszego MK już wyrósł.

A tak wyglądał Mały Książę w pierwszym kokoniku, kiedy miał 5 tygodni :). Był wciąż jeszcze malutki - 47cm i ważył troszeczkę ponad 2kg. Pieluszka, którą ma na sobie, to Pampers Micro - rozmiar 0.. A wygląda na nim na ogromną! 



A tak wygląda Mały Książę dzisiaj, w kokoniku, który jest znacznie większy od tego na poprzednim zdjęciu:


Tak wygląda kokonik z boku - dziecko w nim ma pupkę w dole, główkę trochę wyżej, a nóżki z reguły ma zgięte. Nie może zmienić pozycji niechcący (np. przez przypadek przewrócić się na boczek) i jest mu bardzo wygodnie :)


W piątym tygodniu zaczynał też podnosić główkę, w czasie kangurowania nie miał najmniejszego problemu z tym, żeby głowę podnieść, obrócić ją o 180 stopni (z jednego boku na drugi) i położyć ponownie.

Dzisiaj, czyli w 14 tygodniu, główkę trzyma już znakomicie sam w każdej pozycji. Nie znosi czasu na brzuszku na macie, ale kiedy jest na nas (głównie na Francuza klatce piersiowej, bo jest bardziej płaska niż moja ;) ) - wówczas bez problemu podnosi całą górę swojego ciałka, na rączkach:


Utrzymuje również pionową pozycję, kiedy trzymamy go na rękach :). 

Zainstalowałam sobie niedawno aplikację Wonder Weeks i zgodnie z tą aplikacją Mały Książę lada moment po instalacji miał mieć pierwszy skok rozwojowy. O dziwo, aplikacja miała rację :O. Skok zaczął się chyba odrobinę wcześniej niż zakładała, ale mimo wszystko wpasował się w widełki czasowe.

To pierwszy skok rozwojowy, wedle tej aplikacji.

Sporo rzeczy faktycznie się zmieniło - Mały Książę nagle zaczął  widzieć znacznie więcej i znacznie dalej, bo kiedy poszliśmy z nim do sklepu, do Auchan w Grasse, to nagle zaczął zachowywać się kompletnie inaczej niż zawsze! Otwierał oczy bardzo, bardzo szeroko, wszystko obserwował bardzo intensywnie i wyglądał na przestraszonego tym co widzi, myślę, że kompletnie zalała go cała masa kolorów, dźwięków, świateł... w końcu zaczął płakać - ale uspokoił się natychmiast jak tylko wyszliśmy z hali, nawet nie zdążyliśmy jeszcze wyjść z budynku, tylko przeszliśmy w miejsce z mniejszą ilością bodźców :). Kiedy Francuz wraca z pracy Mały Książę już z daleka widzi kiedy Tatuś wchodzi do pokoju i zaczyna go obserwować.

Następnego dnia byliśmy w dużym sklepie z zabawkami, więc znowu wszędzie było wiele kolorów - ale tym razem już nie płakał, tylko przyglądał się wszystkiemu z ogromną ciekawością i rozglądał na wszystkie możliwe strony :).

Chwytanie zabawek! Do tej pory Mały Książę najczęściej miał rączki zwinięte w piąstki (jak zresztą widać na zdjęciu na górze, nawet przy podnoszeniu się). Pediatra pokazał nam masaż rączek, który pomaga je otwierać a przy okazji jest bardzo przyjemny dla dziecka - próbujemy go w domu robić, chociaż mamy zdecydowanie mniejsze efekty niż pediatra, kiedy nam pokazywał jak to działa. W każdym bądź razie ostatnio kupiliśmy Małemu Księciu nowy łuk z zabawkami, żeby móc go postawić nad kokonikiem (poza godzinami snu). Na łuku tym były trzy pluszowe zabawki, bardzo proste - trójkąt z wstążeczkami, szeleszczące kółko z metkami oraz przebój sezonu - kwadrat z ogonkiem. Mały Książę raz podczas wymachiwania łapkami złapał ogonek niechcący i zamarł kompletnie ze zdziwieniem na twarzy ;).

(Już wcześniej łapał zabawki, ale zdecydowanie bardziej niezdarnie, nie używając do tego chwytu, a raczej owijając zabawkę rączką - w ten sposób na przykład przysuwał sobie pieska, którego dostał od Babci, a który wisi nad jego matą do zabawy.)

Kiedy wypuścił ogonek, bardzo próbował go złapać ponownie, już świadomie - ale nie mógł sobie poradzić. Kilka razy mu pomogłam - opowiedziałam co powinien zrobić z rączką, równocześnie ilustrując to poprzez otwieranie jego paluszków w odpowiednim momencie. Bardzo szybko zrozumiał co musi zrobić, żeby wiszący ogonek złapać - i chociaż mu ucieka (bo wisi) to czasami mu się udaje. Bardzo zachwyca go ta nowa umiejętność i widać po nim, że analizuje dokładnie co się dzieje dalej. Kiedy rusza rączką z ogonkiem rusza się cały łuk (bardzo go to zainteresowało), a kiedy użyje siły przy ciągnięciu za ogonek to pluszowy kwadrat spada (jest na rzep) - więc teraz ciągnie ile może, żeby zabawka spadła ;), a potem domaga się powieszenia jej z powrotem :).


Gruchanie, tak to się chyba nazywa po polsku? Cooing po angielsku. Mały Książę mówi kuu, kuu, ale też aruuu, aruuu, yeah, czasami mi coś dużo opowiada w swoim języku, kiedy wraca na karmienie, do moich ramion, po zabawach z Tatusiem :). Mam nadzieję, że nie będzie miał problemu z językami, bo na razie ma kompletny misz-masz, ja do niego mówię po polsku i po angielsku, Francuz do niego mówi po angielsku, wszystkie pielęgniarki, lekarze itd mówią do niego po francusku, a języki w tle są różne, zależnie od tego co jest włączone (jeśli tv najczęściej albo itvn - polski albo m6 - francuski, a jeśli radio to Riviera Radio, a więc angielski).

Ostatnia umiejętność, o której chce napisać, a której dotyczy tytuł mojej notki - to również nowość po ostatnim skoku rozwojowym - bardzo długo potrafi się zajmować sam sobą i wręcz wtedy nie chce, żeby mu przeszkadzać. Potrafi godzinę polować na zabawki na karuzelce nad jego zielonym siedzonkiem, potrafi sam się sobą zajmować na macie, przez długi czas (oczywiście cały czas go obserwuje) i frustruje się wtedy jeśli chce mu pomagać. Oczywiście uwielbia też wspólne zabawy z nami, na macie czy gdzie indziej, ale zaskakuje mnie bardzo to, jak długo potrafi się sam zająć sobą.

Tyle na dzisiaj, bo czas na kolację dla mojego smyka :). Mam nadzieję, że ta notka ma sens, bo pisałam ją z dużymi przerwami od samego rana.


2 comments:

  1. Słodziak. O takim kokonie pierwszy raz słyszę. W ogóle stwierdzam, że jest wiele gażdzetów nna rynku, które są mi obce i żałuję, że ich nie znałam, gdy był na to czas. Np. taka ogromna ciążowa poducha, długa , taki rogal. Teraz ten kokon. Co ten świat nie wymyśli... ;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Faktycznie, mam taką poduchę :). Przydaje mi się teraz też, bo super się na niej śpi :)). Z takich fajnych rzeczy jeszcze mam "poduszkę" do karmienia - BreastFriend, przypina się ją w pasie, dzięki czemu nie przesuwa się, a dziecko z niej nie zjeżdża :)

      Delete