Monday, September 12, 2016

Lutiny, Książę Impów i smoki

We wrześniu Polki z naszego Klubu piszą o baśniowych i fantastycznych stworach, mitycznych postaciach i legendach. O projekcie można poczytać tutaj - KLIK. :)

W pisaniu tej notki pomógł mi mój Francuz, dzieląc się ze mną swoją wiedzą w tym temacie, oraz opowiadając mi masę różnych, pięknych historii. Rozmowy na baśniowe tematy trwały długo i muszę przyznać, iż był to wspaniale spędzony wspólny czas. :) 

Francja to cudowny, baśniowy kraj. Stąd między innymi pochodzą Piękna (La Belle) i Bestia (La Bête), aczkolwiek, chociaż tę legendę darzę szczególnym uczuciem, dzisiaj nie będę o niej ani o ich bohaterach pisać. Przedstawię Wam za to Lutiny, Księcia Impów i kilka smoków. Chciałam napisać również o Bestii z Gévaudan, ale o tym świetnie napisała już Ania z Aniversum (KLIK) - bardzo polecam przeczytanie :).

Lutiny

Lutiny, przez swój strój, a raczej jego fragment - czerwone, szpiczaste czapeczki, przypominają trochę nasze polskie, swojskie krasnoludki. Jednakże ich zachowanie od tego co z polskich legend znamy, jednak trochę odbiega. Lutiny, chociaż bardzo pomocne, znane również jako typowe skrzaty domowe, bywają również złośliwe... Często na przykład splatają włosy śpiących ludzi i koni w trudne do rozczesania "elfie" loki... Są jednak istotnymi strażnikami ogniska domowego, upewniając się, iż zwierzęta utrzymywane są w dobrym zdrowiu, zbiory są na fantastycznym poziomie, a w domostwie dobrze się wiedzie. Wierzono, że zaoferowanie Lutinowi kawałka odzienia jest zapłatą za jego w danym domu pracę i równocześnie owej pracy zakończeniem. Lutin, który obdarowany został ubraniem - więcej się już w danym domu nie pojawił (zupełnie jak Zgredek z książek o Harrym Potterze!).  Przez stulecia mieszkańcy wsi oraz farmerzy odprawiali rytuały, których zadaniem było przyciągnięcie Lutinów do ich domostwa, lub, zupełnie na odwrót, wygonienie ich od siebie. Co ciekawe, obydwa typy rytuałów odprawiane były z tego samego powodu - w danym domu źle się działo. Po prostu jedni wierzyli, że dzieje się źle, bo skrzatów przy nich nie ma, a drudzy - że są, ale że działają przeciwko nim.

Ród Lutinów zdominowany jest przez osobniki męskie, jednakże słyszano ponoć również o bardzo nielicznych w ich szeregach przedstawicielkach płci pięknej. Być może właśnie z powodu tejże niskiej liczebności Lutiny mają istną, na punkcie kobiet, obsesję! Obsesja ta przyczyniła się do powstania francuskiego słowa "lutiner", oznaczającego prowokowanie, uwodzenie, oczarowanie.

Pomimo tego, iż są to zwykle dorośli - są też uosobieniem dziecięcej duszy, wewnętrznego dziecka, którego ma w sobie każdy z nas.  Pewnie stąd ich sławne już wieczne chęci do zabawy, zmiany nastrojów i drobne złośliwości :)). Wszystkie Lutiny mają też magiczne zdolności - są w stanie przeobrazić się w dowolne zwierzę (najczęściej zamieniają się w węże, konie i żaby) oraz przedmiot, a także stać się niewidzialnym. Istotne jest to, że z reguły zamieniają się w zwierzęta, dla których przysmakiem jest mleko.  Przepowiadają przyszłość i rzucają zaklęcia. Kontrolują także pogodę! Przejawiają też swoistą dwoistość natury, po dniu pełnym dobrych uczynków, pomagania swojej rodzinie - następnego dnia mogą im wszystko popsuć, tudzież działać na przekór. 

"Paume à paume (Épi par épi), je t'ai enrichi, paume à paume je te ruinerai!"

O Lutinach mój Francuz opowiadał mi bardzo dużo, ale z tych wszystkich historii wybrałam jedną, o Księciu Impów - i o to o niej mam zamiar Wam opowiedzieć.

Książę Impów (Le Prince Lutin - baśń francuska napisana przez Marie Catherine d'Aulnoy, wydana w 1697 roku)

Głównym bohaterem tej historii jest przystojny i dobry książę Léandre. A zaczyna się ona tak...

Dawno, dawno temu, była sobie pewna królewska rodzina. Król, Królowa i książę Furibon. Niestety, książę Furibon, chociaż obsesyjnie kochany przez swoją matkę, która uważała go za najpiękniejszego i najwspanialszego chłopca na świecie (taka już wada nas, matek ;)) ), charakteryzował się dość nieprzyjemnym, zdeformowanym wyglądem, oraz niestety, złośliwością ducha. Lokalna ludność nie bardzo chciała go zobaczyć na tronie w roli władcy, zwłaszcza, iż rywalem do tronu był syn gubernatora, o wdzięcznym imieniu Léandre. Léandre był przystojny, dobry, lubiany przez wszystkich, kochany przez dziewczęta, podczas gdy złośliwy i nieprzyjemny w obyciu Furibon budził jedynie nienawiść i odrazę.

Z biegiem czasu gubernator przejrzał na oczy, przekonał się jak wielkim niebezpieczeństwem jest Furibon dla jego syna i zadecydował, że jednak nie będzie walczył o tron. Zamiast tego wysłał Léandre'a do zamku na dalekiej wsi, gdzie miał żyć bezpiecznie i w szczęściu.

I Léandre był szczęśliwy - chadzał na spacery, malował, czytał, grał na różnych instrumentach.. Spędzał czas jak tylko chciał i był szczęśliwy - szczęśliwy, ale i też bardzo samotny. Do tego stopnia, iż pewnego dnia, gdy napotkał na swej leśnej drodze zaskrońca postanowił zabrać go do domu, gdzie ofiarował mu mleko, kwiaty i jedzenie.

I tak sobie żyli przez kilka dni, Léandre i jego wąż, aż pech chciał, iż Furibon odnalazł kryjówkę swego rywala i wysłał swoich morderców aby zakończyć życie przystojnego księcia. Léandre, gdy tylko usłyszał pogłoski o mordercach czyhających na jego życie, postanowił opuścić królestwo. Nie mógł jednak tego zrobić bez pożegnania ze swoim zaskrońcem, więc zaraz po przygotowaniu się do wyjazdu udał się do komnaty, gdzie ulokowany był wąż... i jakież było jego zaskoczenie, gdy zamiast gada ujrzał w komnacie prześliczną wróżkę, która przedstawiła się jako Gentille!

Z opowieści Gentille wynikło, iż co sto lat, na osiem dni - zamienia się w zaskrońca i wtedy właśnie najłatwiej ją zabić. Ponieważ Léandre chronił jej gadzią formę i dzięki temu przeżyła, uznała, iż ma wobec niego dług, w ramach spłaty którego zaproponowała księciu bogactwa, długie życie, królestwo, domy pełne złota, sławę... Ale Léandre niczego z tego nie chciał. Wreszcie wróżka zaproponowała księciu, iż zamieni go w impa, Lutina. Jej słowa przedstawiające życie magicznego skrzata oczarowały go - Gentille skusiła go wachlarzem możliwości, umiejętnością latania, metamorfozy w dowolne zwierzę i przedmiot, oraz niewidzialnością, dzięki której mógłby wejść dosłownie wszędzie, usłyszeć i zobaczyć wszystko to, czego tylko by zapragnął. Zgodził się. Gentille wypowiedziała zaklęcie, przesunęła dłońmi w potrójnym, magicznym geście nad jego oczami i twarzą oraz wręczyła mu czerwoną, szpiczastą czapeczkę, w którą wpięte były dwa papuzie pióra.

W ten sposób Léandre zaczął podróżować. Najpierw udał się do zamku Króla i Królowej, gdzie ukarał księcia Furibona za próbę morderstwa, za zmuszenie go do ucieczki, za odebranie mu życia, jakie znał i kochał. A potem, wiedziony ciekawością, wędrował przez liczne kraje i kontynenty. Wykorzystując swoje magiczne talenty pomagał ludziom, a wśród ludzi, którym pomógł znalazła się również piękna (jakże by inaczej!), młoda, porwana przez czterech złodziejaszków dziewczyna o imieniu Abricotine. Po uwolnieniu jej z sideł niezbyt przyjemnych rzezimieszków długo rozmawiali, a podczas rozmów tych Léandre dowiedział się, iż Abricotine jest wróżką, a na dodatek wróżką, która przez całe swoje życie mieszkała tylko i wyłącznie na wyspie, zamieszkanej przez inne wróżki. Przed porwaniem nigdy wcześniej nie widziała mężczyzny! Wyspa ta została stworzona przez Królową wróżek, która w związku została bardzo zraniona i która zapragnęła uchronić swój ród od bólu jaki jej był dany. Męskie role na wyspie pełniły Amazonki, a wyspa została nazwana Wyspą Cichych Przyjemności. Ciekawość Léandre została bardzo pobudzona. Poprosił Abricotine, by zabrała go ze sobą na wyspę, ale wróżka nie chciała złamać prawa tam obowiązującego. Ponieważ jednak od tej pory Léandre nie był w stanie myśleć o niczym innym niż tajemnicza wyspa - wykorzystał swoją niewidzialność by tam się udać.

Warto był! Ach, co on tam widział! Pałac zrobiony z czystego złota i szlachetnych kamieni, przyozdobiony kryształowymi figurami. Wspaniała, niespotykana nigdzie indziej przyroda, niesamowite zwierzęta, sztuka zapierająca dech w piersiach, muzyka sprawiająca, iż z emocji serce prawie przestawało mu bić w piersi. Ale... na wyspie mieszkała też księżniczka, której uroda przerosła wszystko czego do tej pory Léandre doświadczył. A Abricotine okazała się być jej służką.

Léandre zakochał się w księżniczce od pierwszego wejrzenia. Wiedział już, że jeśli ją opuści - jego życie nie będzie już nic warte, bo nie będzie potrafił wrócić do zwyczajnej codzienności - nawet jeśli jego codzienność zwyczajna z pewnością nie była. Wykorzystał więc swoją niewidzialność i zamieszkał w złotym pałacu, u boku księżniczki. Jadł przy niej, spał przy niej, obserwował ją, słuchał jej rozmów z innymi, spełniał wszystkie zachcianki jakie miała. Czasami rozmawiał z nią udając głos jej papugi. I tak sobie żyli... ale księciu to nie wystarczało. Kochał i chciał być kochany. Chciał aktywnie, a nie biernie uczestniczyć w życiu księżniczki! Powoli zaczął przekonywać ją o tym, iż może mu zaufać. Z czasem porzucił udawanie pałacowego ptaka i, chociaż wciąż niewidzialny, zaczął mówić w swoim imieniu. Pewnego dnia namalował dla niej swój autoportret. Léandre bardzo się Księżniczce spodobał, aczkolwiek bała się ona, iż ma do czynienia z demonem. "Nie jestem demonem, nie jestem wróżem, jestem tylko nieszczęśliwym zakochanym mężczyzną, który nie ma odwagi ukazać się Twoim oczom" - napisał książę do księżniczki i podpisał się "Książę Impów".


Los chciał, iż życie Léandre znowu skrzyżowało swe drogi z drogą, którą podążał Furibon. Uroda księżniczki wróżek była już tak osławiona, iż następca tronu był przekonany, iż tylko ona będzie jego godną partnerką i żoną. Zdecydowany na dostanie tego czego chciał nawet siłą, zarządził swoją armią i wraz z nią udał się w kierunku wyspy. Na wyspie zapanowało przerażenie, bowiem wieści o planowanym ataku rozniosły się błyskawicznie. Léandre ponownie wykorzystał swoje umiejętności, by pomóc wróżkom i uratować swoją księżniczkę. Pod osłoną nocy zamienił się w jedną z Amazonek, a następnie udał na spotkanie z Furibonem, któremu to zaproponował złoto w niemożliwej do wyobrażenia ilości w zamian za zrezygnowanie z ataku. By dostać złoto Furibon udał, iż się zgadza, ale z planów swoich nie zrezygnował, zmodyfikował je tylko o morderstwo Amazonki, która złoto mu zaoferowała... Na szczęście Léandre w porę założył swoją magiczną, czerwoną czapeczkę i stał się sobą, a następnie wykorzystując moment zaskoczenia - zabił Furibona po czym odciął mu głowę. Tym samym uszczęśliwił zarówno armię liczącą 1400 żołnierzy jak i wróżki mieszkające na wyspie, a także ludność w królestwie, bowiem czyn jego zapewnił mu koronę i Léandre został królem. Jeszcze tego samego dnia całe złoto zostało rozdzielone pomiędzy żołnierzy, a wieczorem, wyczerpany Léandre, już jako król, a nie książę, wrócił na Wyspę Cichych Przyjemności, mając ze sobą głowę Furibona, na dowód, iż wróżki są już bezpieczne. Gdy wszystko się już uspokoiło Léandre wrócił do pałacu księżniczki, gdzie bardzo zmęczony zasnął, zapominając o niewidzialności. I tak właśnie znalazła go księżniczka, szczęśliwa, że wreszcie widzi swojego niewidzialnego wybawiciela i kompana wielu dni.

Léandre i księżniczka postanowili się pobrać i żyć długo i szczęśliwie... na drodze stanęła im Królowa Wróżek, ale Gentille, teraz już przyjaciółka Léandre, przyszła sprawie z pomocą i przekonała Królową, że kto jak kto, ale Léandre jest warty zaufania. Wesele było piękne i radosne, a Księżniczka Wróżek i Książę Impów żyli razem bardzo długo i bardzo szczęśliwie.

:))

**
We francuskim folklorze bardzo żywym akcentem są smoki. Pierwszym przykładem takiego stwora jest:

Coulobre

Coulobre pochodzi z Prowansji, dlatego mój Francuz często o nim słyszał w swoim dzieciństwie. Podobno nawiedzał la Fontaine de Vaucluse, przepiękne miejsce, zaledwie rzut przysłowiowym beretem od miasteczka, w którym mój Francuz spędził swoje młodzieńcze lata - l'Isle sur la Sorgue.


Legenda głosi, iż smoka, który nawiedzał krystalicznie czyste wody wypędził z Vaucluse biskup Véran. Uczynił on cud (bowiem Świętym był) i smoka zranił. Zraniony i krwawiący smok chciał skryć się w Alpach, ale krwawił za bardzo i zmarł. A tam gdzie zmarł stworzone zostało miasteczko nazwane imieniem biskupa: Saint-Véran.

Drugim prowansalskim smokiem jest:

Tarasque

Tarasque zamieszkiwał rejony Nerluc, w Prowansji. Według podań lokalnych był smokiem o głowie lwa, sześciu krótkich, niedźwiedzich łapach, ciałem byka przykrytego skorupą żółwia, a całości dopełniał pokryty łuskami ogon, zakończony ostrym żądłem skorpiona. Kościół zaś opisuje go jako w połowie bestię i w połowie rybę, stworzenie dłuższe niż koń, z zębami niczym szpady, z głową lwa i gadzim ogonem.

Legenda głosi, iż smok został zaatakowany przez króla Nerluc, jednakże Marta z Betanii odnalazła stworzenie i oswoiła je śpiewając hymny religijne, recytując modlitwy oraz spryskując święconą wodą. Następnie Marta założyła na szyję smoka torebkę, w której wspomniana woda się znajdowała, dzięki czemu wprowadziła smoka z powrotem do miasta. Jednakże ludzie wciąż się go bali i nie wierzyli, że został oswojony. Pod osłoną nocy Tarasque został ponownie zaatakowany, a ponieważ w ogóle się nie bronił - został zabity. Rozżalona Marta przemówiła do mieszkańców, którzy zabili "jej" smoka, a jej przemowa miała tak ogromny wpływ na wielu z nich, iż zmienili religię na chrześcijaństwo. A zaraz potem, pełni poczucia winy, aby uhonorować zabitego smoka, zmienili nazwę miasteczka na Tarascon.

Ta historia ma w sobie coś podobnego do Pięknej i Bestii, prawda? Tylko zakończenie gorsze...

Trzecim smokiem i ostatnim, o którym dzisiaj wspomnę, jest:

Gargouille

Pewien biskup, Romanus z Rouen, potrafił dokonywać cudów. Cudów legendarnych wręcz było siedem, a bohaterem siódmego z nich był smok Gargouille. Smok miał bardzo złą sławę, ponoć pożerał i niszczył ludzi i wszystko co było na polach. Romanus postanowił go upolować, ale ku swojemu rozczarowaniu znalazł tylko jednego śmiałka, który był gotów mu pomóc! Ponieważ jednak Romanusowi bóg objawił datę dnia, w którym umrze, Romanus był przekonany, iż nie ma nic do stracenia i postanowił zapolować na smoka nawet bez licznego wsparcia. Pokonał go kładąc na nim krzyż, a następnie na smyczy zaprowadził go do miasta, gdzie smoka skazano na śmierć i pochowano. W nagrodę za pozbycie się smoka biskup raz na rok mógł uratować jednego skazańca od śmierci. Tradycję ułaskawiania jednego ze skazańców  kontynuowano aż do 1790 roku, a przywilej ten nazwano przywilejem biskupim.


**
Przyznam szczerze, że ten temat to dla mnie temat rzeka. Uwielbiam podania ludowe, legendy, baśnie - i mogłabym na ten temat pisać i pisać i pisać..... Ale ponieważ notka wyszła mi dość długa i nie mam pewności, że komukolwiek udało się przez tę moją pisaninę przebrnąć - to na razie na tym zakończę. :)

7 comments:

  1. No pewnie, że doczytujemy do końca! Baśń o Księciu Impów - wspaniała! Uwielbiam takie opowieści. Za to oswajanie smoka hymnami religijnymi rzuciło mnie na kolana :D

    ReplyDelete
  2. Mnie wciągnęło, bo uwielbiam smoki. Szkoda, że takie smutne te historie, bo we wszystkich giną te smoki.

    ReplyDelete
  3. Świetny post! Też uwielbiam takie klimaty. Sama mieszkam we Francji, lecz dotąd nie wiedziałam, że ma nawet swoje smoki!

    ReplyDelete
  4. Wspaniała lektura. Dzisiaj odpoczywam nad morzem i jakże miło czytało mi się te wszystkie opowieści. Lubię legendy i baśnie o smokach i Twoje francuskie opowieści były dla mnie prawdziwą niespodzianka.

    ReplyDelete
  5. Wspaniała lektura. Dzisiaj odpoczywam nad morzem i jakże miło czytało mi się te wszystkie opowieści. Lubię legendy i baśnie o smokach i Twoje francuskie opowieści były dla mnie prawdziwą niespodzianka.

    ReplyDelete
  6. Zaczęłaś od Pięknej i Bestii. Ostatnio jakoś często spotykałam w sieci artykuły o tym jak wyglądały dobrze nam znane baśnie w pierwotnej wersji. Akurat podobno Piękna i Bestia bardzo nie różni się od oryginału, ale np. Czerwony Kapturek robił przed wilkiem striptiz, a Śpiąca Królewna pada ofiarą gwałtu... Mieli Panowie wyobraźnię...

    ReplyDelete
  7. Bardzo ciekawe legendy,a Książę Impow moim faworytem:)

    ReplyDelete