Wednesday, November 2, 2016

Diav ogląda czyli bardzo subiektywny i krótki przegląd filmów francuskich

Przez cały listopad będzie u nas bardzo filmowo - na blogach dziewcząt (i jednego rodzynka) z Klubu Polki na Obczyźnie poczytacie o naszych ulubionych filmach z krajów, w których mieszkamy :). Zapraszam Was serdecznie na odświeżonego bloga KlubPolek.pl i fanpage.



W te szare, deszczowe, listopadowe dni, najlepsze co możemy zrobić to zwinąć się pod kocykiem, w przytulnym fotelu, z dużym kubkiem aromatycznej herbaty i być może jakimś ciasteczkiem ;), w towarzystwie najbliższych i książek albo filmów. Ja dzisiaj polecę Wam kilka komedii... :)  

Zacznę bardzo mało ambitnie, od filmu, który zdecydowanie nie wznosi się na wyżyny, ale do którego to zawsze będę miała sentyment. Dlaczego "Brice de Nice" wzbudza we mnie tak pozytywne emocje?

Bo to pierwszy film, który po przyjeździe do Francji oglądałam w całości po francusku, w telewizji - i wszystko zrozumiałam! Kurs języka mam za sobą jedynie podstawowy, wszystkiego czego się po francusku nauczyłam - nauczyłam się sama, w związku z powyższym byłam wówczas z siebie ogromnie dumna.

"Brice de Nice" to film z 2005 i z moich okolic. Brice, brawurowo i z przytupem sportretowany przez fantastycznego francuskiego aktora  Jeana Dujardin, to syn milionera, z wielkimi marzeniami, niestety niemożliwymi do spełnienia w jego rodzimej Nicei... Dlaczego? Bowiem Brice, jak na surfera przystało, marzy o wielkiej, perfekcyjnej fali. A Nicea..? No cóż, Lazurowe Wybrzeże jest w sumie wielką zatoką - nie ma u nas wielkich fal :). Czekając na swój ideał fali, Brice, korzystając z portfela ojca - organizował imprezy oraz wydawał pieniądze na absolutnie wszystko, bardzo lekką ręką. Wyobraźcie więc sobie, co musiał poczuć, kiedy jego ojciec został aresztowany, a finansowe źródełko wyschło w mgnieniu oka...? Film opowiada o perypetiach Brice'a podczas podróży (bez pieniędzy!) nad Atlantyk, gdzie nasz bohater planuje wziąć udział i wygrać w wielkim, surferskim konkursie. Czy mu się to uda? Obejrzyjcie ;).

Film to prosta, lekka komedia. Mój Francuz mówi, że nawet nie powinnam o tak prostym filmie pisać w takiej notce - ale cóż, ten film jest dla mnie ważny :).



Przejdźmy teraz do innych komedii, już o zdecydowanie wyższym poziomie. Na początek przyjrzyjmy się kultowej "Kolacji dla Palantów" ("Le Dîner de Cons"). Znacie?

Film zaczyna się dość prosto - Pierre Brochant, paryski wydawca, co tydzień bierze udział w Kolacji dla Palantów. To wydarzenie o mało skomplikowanych regułach, mianowicie każdy z wtajemniczonych gości musi ze sobą przyprowadzić kogoś, kogo uważa za palanta, idiotę. Przyjaciel Pierre'a poznaje w pociągu mężczyznę, skromnego urzędnika, o imieniu François Pignon. Mężczyzna ten ma bardzo nietypowe hobby - z zapałek układa miniatury ważnych budowli i głęboko wierzy, iż zajęcie to kiedyś przyniesie mu sławę. Pierre zaprasza François na kolację, oczywiście podając fałszywy powód i..... i od tego momentu wszystko się komplikuje. Czy do kolacji w ogóle dojdzie? Co się wydarzy? Nie będę zdradzać szczegółów, obejrzyjcie, gwarantuję, że się uśmiejecie, bowiem ten film to typowa komedia pomyłek. Sceny rozmów telefonicznych - genialne! Polecam z całego serca.

François Pignon to bohater nie tylko jednego filmu - to postać stworzona przez Francisa Vebera - reżysera, scenarzystę, aktora. Imię François, skojarzone z nazwiskiem Pignon, a czasami Perrin definiuje postać lekko pechową, popełniającą gafy; postać, której los często płata figle. Pojawia się w przynajmniej siedemnastu (!) filmach i dość często grana jest przez wspaniałego aktora Pierre'a Richarda. Tak jak, na przykład, w przypadku filmu pod tytułem "La Chèvre" - po polsku "Koza" aczkolwiek raczej znacie ten obraz pod tytułem "Pechowiec" lub też, w wersji amerykańskiej "Pure luck" czyli "Pechowi szczęściarze". 

Początkowo może się wydawać, iż fabuła filmu wyjęta została z filmów sensacyjnych - córka potężnego biznesmena, przebywająca na wakacjach w Meksyku, została porwana, ślad po niej zaginął i nikt, nawet najlepszy prywatny detektyw we Francji - nie jest w stanie jej odnaleźć. Cały problem polega na tym, że córka owego biznesmena ma  w życiu ogromnego pecha. Jeśli cokolwiek komukolwiek w danym pomieszczeniu może się przytrafić niefortunnego - z całą pewnością przytrafi się właśnie jej. Pech (a może właśnie łut szczęścia) chciał, iż jednym z pracowników naszego biznesmena jest François Perrin, Pechowiec. Jeśli cokolwiek komukolwiek w danym pomieszczeniu może się przytrafić niefortunnego - z całą pewnością przytrafi się właśnie jemu... no, chyba, iż w tym samym pomieszczeniu jest też córka jego szefa ;). W towarzystwie Campana, znakomicie odegranego przez Gérarda Depardieu, wyrusza na poszukiwania dziewczyny... Co ich czeka? Czy uda im się odnaleźć pechową kobietę? Jak skończy się ta cudowna komedia? :)

"La Chèvre" to stary film, z 1981 roku. "Le Dîner de Cons" jest znacznie młodszy - 1998, ale chciałabym również wspomnieć o trochę nowszym filmie, również z François Pignon, nakręconym w 2001 roku - "Le placard". Wnioskując z imienia głównego bohatera, domyślacie się już pewnie, że po drugiej stronie kamery ponownie stoi Francis Veber :), a zatem, film musi być komedią. I tak, macie rację! Francuski humor jest doprawdy znakomity i warto się z nim zapoznać.

Polski tytuł: "Plotka", wskazuje co jest głównym motorem napędowym filmu. Plotka! François, rozwodnik, mężczyzna, któremu w życiu mało co się udaje, dowiaduje się nagle i przypadkiem, że zostanie zwolniony z pracy. A pracuje on w firmie, która zajmuje się głównie produkcją prezerwatyw - nie jest to może praca marzeń, ale jest - i jest to również ostatnia rzecz, która do tej pory powstrzymywała pogrążonego w depresji François przed popełnieniem samobójstwa... (zwłaszcza, iż nawet jego śniadanie popełniło samobójstwo, wyskakując przez okno! (hihi) ). Na szczęście, przed tym ostatecznym krokiem, całkowicie niechcący powstrzymał go... kot. No dobrze, może nie sam kot;), ale nowy sąsiad w bloku. Nie można jednak zaprzeczyć, że kot miał ogromny wpływ na rozwój akcji. Nowy sąsiad nie tylko uratował życie naszego bohatera, ale też całkowicie je zmienił, rozsiewając plotkę, iż François jest homoseksualistą... Film pokazuje jak wielką siłę oddziaływania ma plotka - chociaż François (na początku) sam nie zmienił swojego zachowania nawet odrobinę, ludzie, po usłyszeniu plotki, patrzyli na niego zupełnie inaczej. To, co do tej pory często uważane było za wadę lub porażkę, nagle przekuwane było na zaletę lub sukces... bardzo ciekawe! Co dalej? Jak to się skończy? Czy François odnajdzie siebie, wyjdzie z depresji? Czy jego życie nabierze sensu...? :)

Tak jak wspomniałam wcześniej - film to komedia. Uśmiejecie się! :))

Francuski humor jest doprawdy znakomity. Dowodem na to są nie tylko wymienione przeze ze mnie komedie - Francja ma w swoim dorobku kulturalnym ogrom zabawnych i jednocześnie inteligentnych filmów. Francuzi również bardzo często grają humorem typu "second degree", przykładem filmu pełnego tego typu humoru może być chociażby "Libre at assoupi".


Warto wiedzieć, że Francja to ojczyzna naprawdę dobrego i ambitnego kina. Rodzą się tutaj nie tylko komedie, ale również wspaniałe dramaty, pierwsze, które mi przychodzą do głowy to wbijający w ziemię film Agnieszki Holland - Olivier, Olivier, czy też film, którego nie da się zapomnieć - Intouchables. Ponieważ jednak kino francuskie absolutnie uwielbiam i pisać mogłabym o nim chyba bez końca - to najwyższy czas już przestać, zwłaszcza, iż nie ja jedna z Francji jestem w tym projekcie :)))). Ciekawe co zaproponują nam pozostałe uczestniczki projektu? :)

(Poza tym, muszę kończyć, bo Mały Książę mnie woła :D ). Do następnej notki! :)

1 comment:

  1. Bardzo interesujący opis. Lubię kino francuskie, więc tym chętniej obejrzałabym te komedie.

    ReplyDelete