Saturday, October 29, 2016

Szpitalna zupa poszczepienna czyli wspomnień czar - Marzec 2015

Teraz mi łatwiej myśleć o początkach życia Małego Księcia, zwłaszcza po opisaniu prawie całej Naszej Historii :), więc często wspominam.

We Francji wcześniaczki urodzone przed 32 tygodniem pierwsze szczepienia mają obowiązkowo w szpitalu, aby w razie pojawienia się jakichkolwiek objawów niepożądanych można by było szybko działać. Nasz Mały Książę urodził się w 31 tygodniu i wówczas wcale mi się to nie podobało, bo nie chciałam wracać do szpitala, nie chciałam, żeby Mały Książę znowu podpięty był do czujników, nie chciałam znowu tego wszystkiego przeżywać. Dopiero przy kolejnych szczepieniach, kiedy to pediatra za każdym razem dawał mojego Francuzowi dzień zwolnienia i papierek do pracy, byśmy mogli spędzić dzień na obserwacji Małego i w razie czego zawieźć go do szpitala - doceniłam te dwie szpitalne doby po pierwszych szczepieniach. Nie wiem czy wszędzie we Francji tak jest, ale nasz pediatra i nasz szpital - podchodzą do szczepień bardzo poważnie.

Mały Książę pierwsze swoje szczepienia miał w szpitalu w Cannes, kiedy skończył dwa miesiące. Pojechaliśmy koło dwunastej, został zbadany, zmierzony, zważony i przyjęty na oddział. Wraz ze mną. Niestety, mimo wszystkich udogodnień na oddziale pediatrycznym na noc może zostać tylko jeden z rodziców (żeby nie było zbyt tłumnie, jak nam tłumaczyli). W naszym (i każdym na tym oddziale) pokoju znajdowało się łóżko dla rodzica, łóżeczko dla dziecka, biurko przyłóżkowe, szafka nocna, biurko dla drugiego rodzica, dwa krzesła, telewizor na wysięgniku, lampka nocna i oczywiście łazienka z przewijakiem oraz prysznicem. Na wstępie, mimo, iż mieliśmy ze sobą oczywiście nasze własne rzeczy, zostaliśmy wyposażeni w przedmioty podstawowego użytku - pieluszki Pampers, wilgotne chusteczki, liniment, waciki, wodę fizjologiczną w jednorazowych kapsułkach, mydło dla dziecka, żel pod prysznic i szampon dla rodzica (w małych, niemalże hotelowych, buteleczkach). Oczywiście dostaliśmy też ręczniki (ale używaliśmy własnych :) ).

Szczepienie (Infanrix Hexa) dostał Mały Książę w uda, po wcześniejszym przyklejeniu plasterków Emla na obu nóżkach. A potem zaczęła się obserwacja... co dwie godziny (również w nocy) przychodziły do nas pielęgniarki sprawdzić temperaturę i wszystkie inne parametry, co kilka godzin salowa donosiła nam nową karafkę pysznej i lodowatej wody. Maszyna do rejestrowania serca itd była jak zwykle na kółkach, więc mogliśmy się też przechadzać po oddziale. A tam sala gier, świetlica dla dzieci, biblioteka... Ach, to również jedyny oddział, na którym wifi jest darmowe, na innych oddziałach trzeba sobie wykupić dostęp do Internetu ;). 

Jedynym minusem oddziału były posiłki dla rodzica, śniadanie i woda przez całą dobę jest jak najbardziej ok, ale pozostałe posiłki trzeba by było sobie kupić. W sumie to nawet nie była kwestia pieniędzy, tylko już nie chciałam robić szumu, że nie jem mięsa, itd itp.. a poza tym była u nas moja Mama, która z radością przygotowywała dla nas jedzonko w tym czasie :). No właśnie, i dążę do tego, że kiedy byłam z Małym Księciem w szpitalu, moja Mama przygotowała dla mnie taką przepyszną zupę!!! Każdy kęs do tej pory pamiętam. Nie wiem czy ta zupa smakowała mi tak bardzo bo faktycznie była inna niż normalne (uwielbiam zupy mojej Mamy) czy też smakowała mi bardziej ze względu na okoliczności - ale wręcz mruczałam jak ją jadłam :). Ach. Pyszna była. Za każdym razem kiedy teraz jem Maminą zupę jarzynową z koperkiem, to mi się kojarzy właśnie tamta zupa i tamten pobyt w szpitalu. I chociaż wtedy wydawało mi się to takie okropne, że musimy ZNOWU iść do szpitala, to teraz, z perspektywy czasu i nowej, polskiej rzeczywistości - widzę jak wiele mieliśmy szczęścia :).

[Prywata do Mamusi]
Dziękuję Mamuś, że byłaś z nami przez cały ten trudny czas i że jesteś z nami cały czas! I za Twoje przepyszne zupki, też dziękuję :)))).
[Koniec prywaty]

Kilka szpitalnych zdjęć :), w tym zdjęcie zupy ;).













1 comment:

  1. Jak w lipcu wylądowaliśmy z małym M. w szpitalu, to cieszyłam się, że mogę spać na łóżku. W Polsce zwykle na oddziałach pediatrycznych mamy muszą mieć swoje karimaty i śpią na podłodze :(. A o takim wyposażeniu dla niemowlaka, to można tylko pomarzyć. Ja miałam swoje pieluchy, chusteczki nawilżające. Na szczęście posiłki dla siebie miałam normalnie trzy - ale za to płaciłam za pobyt 6 zł/dobę. Prysznice i kibelku tylko na korytarzu, bez rozróżnienia czy damski czy męski. Mam nadzieję (i trzymam za to kciuki) byśmy nie musiały już z synkami pojawiać się w szpitalu <3.

    ReplyDelete