Monday, October 17, 2016

Zimowa, styczniowa noc (2015)

Słuchałam sobie mojego ulubionego Riviera Radio, kiedy nadano prognozę pogody. W nocy - 10 stopni. I tak nagle, zupełnie niespodziewanie, uderzyło mnie wspomnienie jednej ze szpitalnych nocy w styczniu zeszłego roku...

Styczeń na Lazurowym Wybrzeżu to nie jest specjalnie zimny miesiąc. W ciągu dnia temperatura często osiąga 17 stopni, czasami więcej - generalnie jest chłodniej niż podczas pozostałej części roku, ale wciąż tak "w miarę".

W styczniu 2015 leżałam na patologii ciąży, w ślicznym, brzoskwiniowym pokoju. Z okna miałam widok na podjazd do szpitala, małe wzgórze, a tuż za nim - morze. W pokoju w ciągu dnia miałam dużo słońca. Jako jedna z nielicznych miałam klamkę do okien - do tej pory nie wiem dlaczego tak było, ale na oddziale były tylko dwie klamki i żeby otworzyć albo zamknąć okno - trzeba było poprosić salową (która miała własną klamkę). Dostąpiłam tego zaszczytu, że dostaliśmy klamkę do pokoju na stałe, bowiem chciałam mieć okno prawie cały czas otwarte. Zawsze tak mam - otwieram okna, zawsze i wszędzie, nawet w nocy, w zimie.

Jednej nocy - (,której nie potrafię już umiejscowić w czasie - czy to było przed porodem? Czy po? Wszystkie dni sklejają mi się w jeden, długi okres czasu!) - była inna salowa. Przed wyjściem od nas na noc - zabrała nam klamkę. Okno zostało otwarte. Pech chciał, że tej nocy na oddziale zepsuło się ogrzewanie... W innych pokojach było w miarę ciepło, pokoje były nagrzane przez słońce, cały dzień zalewające nasz oddział, ale w naszym... z otwartym oknem.. - było zimno. Bardzo zimno. Nie czuliśmy tego, dopóki nie zasnęliśmy.

To była taka dziwna, dziwna noc - mojemu ciało musiało być strasznie zimno i mózg próbował mi przekazać o tym informacje przez sny? Śnił mi się koszmar, pamiętam. Moim największym w nim wrogiem było Zimno. Zimno, które goniło mnie po szpitalnych korytarzach, po dziedzińcu. Zimno, które miało ze sobą strzykawkę i chciało mi wstrzyknąć w żyły mróz i lód. Chciało mnie zniszczyć, zamrozić, a ja nie byłam dostatecznie szybka by uciec... Obudziłam się przed szóstą rano (o szóstej przychodziła pielęgniarka pobrać mi krew i zmierzyć mi ciśnienie) cała się trzęsąc, z zimna i z przerażenia.

Pielęgniarka od razu pobiegła po salową i po klamkę, żeby zamknąć u nas okno, a parę godzin później naprawiono już ogrzewanie. I tak do mnie dotarło, kiedy usłyszałam w Riviera Radio, iż w nocy będzie tylko 10 stopni, że nie mam pojęcia ile było tej konkretnej styczniowej nocy, kiedy tak bardzo zmarzłam. A szkoda! Teraz ciekawa jestem. :)

1 comment: